„Gwiezdne Wojny” są przerabiane do 3D. Podobnie „Titanic” Jamesa Camerona. Według Iana Lewisa, szefa Sky Movies, jeden z tych filmów zrewolucjonizuje przemysł 3D dzięki udoskonaleniu technologii konwersji dwóch wymiarów do trzech.
Czy komuś uda się rozpracować konwersję 2D do 3D – oto największe pytanie. Wiem, że wszyscy z tym eksperymentują, ale nadal czekam na film kręcony w 2D, w którym trójwymiar z konwersji byłby dobrze wykonany
– powiedział Lewis w wywiadzie z serwisem TechRadar.
Według niego przemysł filmowy czeka z niecierpliwością na pierwszą połowę przyszłego roku, kiedy to George Lucas wyda trójwymiarowy Epizod 1 („Star Wars: The Phantom Menace”), a James Cameron zaprosi nas ponownie na pokład „Titanica”. Tym razem w 3D.
Według szefa Sky Movies, to właśnie twórcy konwersji dla jednego z tych filmów rozpracują technologię zamiany 2D na 3D. Lewis czeka na rewolucję na poziomie „Avatara”.
„Avatar” jest milion mil przed wszystkim innym. Ten film rzucił mnie na kolana i dla mnie jest on momentem definiującym 3D. Tak samo jak statek kosmiczny przelatujący na początku „Gwiezdnych Wojen”, czy Sam Neill obracający się w „Jurassic Park”, by zobaczyć dinozaura
– dodaje wyraźnie podniecony Ian Lewis.
Przy całej mojej niechęci do obecnego stanu 3D w kinach, muszę przyznać, że dwóch wymienionych filmów też nie mogę się doczekać w 3D. Nie sądzę, by Mroczne Widmo było mniej tragiczne w 3D, a „Titanic” zyskał jakoś kosmicznie na przejściu w trzeci wymiar, ale konwersją w ich przypadku jest robiona przed najbardziej doświadczonych ludzi w branży, którzy dodatkowo mają na nią sporo czasu. Ciekaw jestem jaki będzie efekt.
Innym momentem rewolucyjnym w sektorze 3D, może być premiera filmu „Hobbit” Petera Jacksona. Reżyser trylogii „Władcy Pierścieni” kręci przygody niziołków w rozdzielczości 5K, a film ma być pokazywany z prędkością 48 klatek na sekundę. Może wreszcie 3D w kinie będzie miało płynny i przyjemny dla oka obraz.