Westworld ma kilka drobnych problemów, ale największym z nich są oczekiwania HBO w stosunku do tego serialu.

W poniższym wpisie nie ma spoilerów w ścisłym tego słowa znaczeniu, ale nawiązuję do wydarzeń z najnowszego odcinka serialu.

 

DC/Warner, Sony i kilka razy Marvel nauczyli nas już, że jeśli tworzy się dzieło z myślą o kolejnych latach, a nie chwili obecnej, to muszą pojawić się zgrzyty. Fabularne, konstrukcyjne, klimatyczne. Zamek z piasku budowany nie dla radości „tu i teraz”, ale na potrzeby następnego dnia, prędzej czy później zacznie się walić podmywany falami, które mają gdzieś, że powrót do zabawy zaplanowaliśmy sobie na jutro.

HBO od samego początku informuje, że Westworld ma być drugą Grą o Tron. Sama informacja o tym zmienia sposób postrzegania serialu, bo ogarnięty widz doskonale zdaje sobie sprawę, że na stawianie pytania nie otrzyma odpowiedzi teraz, tylko za 2-3 lata. To samo wiedzą scenarzyści, którzy muszą na każdym kroku kontrolować się, by przypadkiem nie zdradzić zbyt wiele. Nie zapędzić się za daleko. Dlatego mimo zaledwie 10 odcinków w pierwszym sezonie serialu, mam uczucie, że notorycznie coś jest odkładane na później.

Drugi związany z tym problem, to fakt, że jeśli od początku tworzymy coś z ambicjami na mega hit i wiele lat historii, a jednocześnie nie mamy gotowych scenariuszy całości, to świat serialu musi być jak niesprzątana od lat szuflada pełna rupieci. Gdy tylko scenarzyści potrzebuję nowego narzędzia dla swoich pomysłów, to sięgają do szuflady i wyciągają coś nowego. A to kolejny poziom laboratorium, które można przecież mnożyć w nieskończoność w zależności od potrzeb, a to nowe miasto, o którym wcześniej nikt nawet nie wspominał, a to wreszcie zupełnie nieznana postać, która pojawia się znikąd i przejmuje ster. Problem z rupieciami polega na tym, że ciężko związać się z nimi emocjonalnie.

I trzeci sprawa – zwroty akcji. Najpierw HBO informowało nas, że to będzie ważny, wielki serial, a później, od kilku tygodni, słuchaliśmy o twistach fabularnych. Że będą wielkie, że aktorzy, mieli ciężko trzymając języki za zębami, że się zbliżają… To trochę tak, jakby urodzinowe przyjęcie niespodziankę, zapowiadać z dwutygodniowym wyprzedzeniem. Gdy wreszcie wchodzimy do ciemnego pokoju i znajomi wyskakują zza kanapy z okrzykiem „Niespodzianka!” trudno nie czuć rozczarowania, że nasz zachwyt tym wydarzeniem został już dość mocno przefiltrowany.

HBO pokłada w twistach tak wielkie nadzieje i tak bardzo promuje sam fakt, że mają one miejsce, że wczoraj, dzień po premierze nowego odcinka, na swoim koncie YouTube zdradzili największy z nich na osobnym filmiku. Bez oznaczenia, że to spoiler, za pomocą filmu, który od pierwszych sekund zdradza zakończenie odcinka i największą niespodziankę jaką do tej pory widzieliśmy w serialu. Jeśli ktoś śledzi ich na bieżąco, za to z serialem ma opóźnienie, to właśnie zepsuto mu zabawę.

hbo-youtube

 

Maciej Mazurek w wywiadzie jaki z nim przeprowadziłem, powiedział, że rodzicie bardzo często przesadzają z oczekiwaniami w stosunku do swoich dzieci i krzywdzą je niechcący. HBO powinno tego posłuchać i w drugim sezonie serialu przestać wychowywać Westworlda na kolejny hit zaplanowany na lata, a po prostu zacząć skupiać się na tym, by dany sezon i dany odcinek były dobre.