Drukarki 3D są dostępne masowo już od kilku lat. Nic nie wskazuje na to, by gdziekolwiek się wybierały. Czy są jednak w stanie dorównać wizjom, które najbardziej podniecają fanów tego rozwiązania? Czy za kilka lat przestaniemy chodzić do sklepów i wszystko będziemy drukować sami?
Technologia druku 3D ma już kilkadziesiąt lat, ale dopiero ostatnio zaczęła się popularyzować na masową skalę. Na początku były to duże, wolne, niepraktyczne urządzenia, które potrafiły zamieniać rozgrzane tworzywo sztuczne w naczynia czy rzeźby. Niezbyt precyzyjne i atrakcyjne. Przemysł profesjonalny pokazywał jednak, że można iść dalej. Firmy takie jak Stratasys czy Ultimaker sprzedają przemysłowe drukarki 3D kosztujące od kilku, to nawet kilkuset tysięcy dolarów. Są to urządzenia, które wykorzystuje się już w przemyśle motoryzacyjnym, obronnym, architekturze i lotnictwie.
Nowe drukarki 3D mogą wykorzystywać już nie tylko „plastik”, ale także materiały ceramiczne, stal, srebro czy platynę. Pojawiły się nawet pomysły czegoś zupełnie innego – np. drukowania słodyczy czy ubrań, o których pisze Joanna Sosnowska w wywiadzie z artystką Anouk Wipprecht. Zupełnie nowe i niesamowite możliwości dają też urządzenia drukujące w skali nano. Manipulowanie materią w takich wielkościach zaczyna już powoli przypominać wizję fantastyczno-naukową z mojej powieści „Trójka”.
W przemyśle druk 3D zadomowi się na stałe. To bardziej niż pewne. Profesjonalne drukarki 3D będą coraz szybsze, dokładniejsze, będą pozwalały na używanie coraz szerszej gamy surowców i z czasem mogą zastąpić niektóre maszyny na liniach produkcyjnych.
Co z wykorzystaniem domowym?
Teoretycznie drukarkę 3D możemy kupić bez problemu już dzisiaj. I to za stosunkowo niewielkie pieniądze. Po wpisaniu frazy „drukarka 3D” w wyszukiwarce Allegro wyskakuje 14 stron aukcji, na których znajdziecie urządzenia w cenach od kilkuset złotych, do kilkudziesięciu tysięcy. Po zainwestowaniu w sprzęt wystarczy znaleźć stronę z darmowymi modelami 3D i możemy zapomnieć o wychodzeniu do sklepu… Przynajmniej częściowo. Na stronach takich jak Thingiverse, Autodesk 123D, YouMagine, My Mini Factory i setkach innych znajdziecie zarówno darmowe, jak i płatne modele figurek i rzeźb, ale też przedmiotów praktycznych – naczyń, plansz do gier, obudów komórek, a nawet całych szkieletów większych urządzeń takich jak latające drony czy wiertarki.
Prawdziwą rewolucją była by sieć sprzedaży produktów tego typu wspierana przez dużych producentów. Teoretycznie nic nie stoi na przeszkodzie, by np. Apple sprzedawało oficjalne modele 3D obudów dla swoich komórek i tabletów, które klient sam wydrukuje sobie w domu w dowolnym kolorze i z dowolnego materiału. Oczywiście potrzebna byłaby jeszcze większa popularyzacja druku 3D do zastosowań prywatnych oraz dobra wola producentów, którzy musieliby zmienić sposób myślenia o sprzedaży swoich produktów. Są to dwa problemy, które nie będą zbyt proste do przeskoczenia. Drukarki 3D są już rozpoznawane przez szerokie grono odbiorców, ale to nadal dość masywne, nieatrakcyjne urządzenia kojarzące się raczej z magazynem, a nie salonem we własnym domu. Od strony producentów taki model sprzedaż byłby też niepewny. Co powstrzymałoby użytkownika przed wydrukowaniem dziesięciu, a nie tylko jednej obudowy na komórkę?
Ceny sprzętu do druku 3D jednak spadają, a możliwości rosną. Dla przykładu tworzenie modeli 3D, coś co kiedyś było procesem skomplikowanym i czasochłonnym, dzisiaj powoli staje się rozwiązaniem dostępnym dla wszystkich. Na Comic-Con 2014 Marvel pozwalał na zeskanowanie własnej twarzy i wydrukowanie plastikowej postaci superbohatera, który wyglądał jak mała wersja nas samych. System 3Dplus Me Marvela był prezentowany w postaci dużego stoiska.
Na targach CES 2015 widziałem podobne rozwiązania w postaci tabletu z niewielką przystawką na kamerze. Wystarczy kilka ruchów wokół twarzy człowieka i nałożenie tekstur, by stworzyć bardzo dokładny model 3D. Później taki projekt wysyła się tylko do drukarki 3D, która zajmuje się stworzeniem fizycznego obiektu. Idziemy na kawę, a urządzenie produkuje w tym czasie coś, nad czym dawniej artyści i producenci pracowaliby dniami.
Tak więc możliwości druku 3D są coraz większe i (co bardzo pocieszające) pojawiają się pomysły na wykorzystanie go w rozwiązaniach prywatnych, a nie profesjonalnych czy masowych. Kilka lat temu myślałem, że drukarki 3D będą pomysłem, który dość szybko znudzi się producentom i użytkownikom. Dzisiaj widać już wyraźnie, że to nie tylko przejściowa moda, ale technologia, która może zmienić sposób w jaki w przyszłości będziemy kupowali/tworzyli przedmioty. Rewolucja nie nastąpi w ciągu najbliższych kilku lat, ale za 15-20, gdy drukarki 3D będą powszechnie dostępne, szybkie i tanie w eksploatacji… Kto wie.
Może w roku 2030 po nowy telefon komórkowy będziemy szli nie do sklepu z elektroniką, ale punktu drukowania.