Jeśli boicie się, że lada chwila będziecie mieli przesyt filmów i seriali o superbohaterach, to macie ku temu realne powody. Marvel nie zna umiaru.
Daredevil, aktualnie najlepszy serial superbohaterski jaki kiedykolwiek powstał (polecam moją recenzję na Masie Kultury), okazał się ogromnym sukcesem. Marvel nie zamierza więc się ograniczać. Do tej pory wiadomo było, że ze studia Netflixa wyjdą jeszcze seriale Luke Cage, Jessica Jones, Iron Fist, a na końcu wszyscy razem w The Defenders. Sporo mówi się też o Punisherze.
To jednak jeszcze nic. W czasie spotkania z Television Critics Association Ted Sarandos, jeden z dyrektorów Netflixa, powiedział, że firma chce kontynuować tworzenie nowych seriali poza bohaterów, których mamy już potwierdzonych.
Niektórzy z nich dostaną po kilka sezonów. Więc prawdopodobnie będą dwie premiery w ciągu roku.
Na początku zobaczymy przygody wspomnianych Defenderów, ale jeśli co pół roku będzie pojawiał się nowy sezon serialu superbohaterskiego, to prędzej czy później Netflix będzie musiał sięgnąć poza czwórkę potwierdzonych herosów. W praktyce oznacza to, że w okolicach roku 2018 będziemy mieli tak dużo filmów i seriali z komiksowymi bohaterami w rolach głównych, że albo pogodzimy się z taką rzeczywistością i zaczniemy je oglądać jak telenowele, albo będziemy mieli totalny przesyt i zaczną pojawiać się pierwsze spektakularne klapy finansowe w tej działce.
Póki co ogromnych wtop z komiksowymi postaciami jeszcze nie było. Nawet taki „badziew” jak Zielona Latarnia nie stracił pieniędzy, tylko po prostu marnie się zwrócił (218 mln dochodu przy budżecie 200 mln). Póki co chyba tylko Dredd z 2012 roku stracił w kinach (35 mln $ dochodu przy 50 mln budżetu). Ten film odbił sobie jednak sporo strat w dystrybucji dla kin domowych, gdy zyskał wierne grono fanów.
Innymi słowy – ogromnej, spektakularnej klapy finansowej w ekranizacjach komiksów jeszcze nie było.
Ale spokojnie, wszystko jeszcze przed nami.