Z Nintendo Wii mam jedne z najsilniejszych i najprzyjemniejszych wspomnień związanych z grami. Niestety z Nintendo Switch nie będzie mi dane ich przeżyć…
W październiku zeszłego roku, po prezentacji nowej konsoli Nintendo, pisałem, że może i ma ona fatalną nazwę, ale Switch ma szansę zostać najciekawszą konsolą tej generacji.
Możliwości mobilne, nastawienie na gry zespołowe i imprezowe… Bardzo mi się to podobało. Do dzisiaj pamiętam rewelacyjny weekend z Nintendo Wii, gdy wspólnie z żoną spędziliśmy kilkadziesiąt godzin grając z Zeldę, wymieniając się padami, śmiejąc od rana, do późnej nocy. Później Wii sprawdziło się równie genialnie na studenckich imprezach, na których sięgali po konsolę nawet ludzie, którzy nigdy nie grali. Spodobało mi się to tak bardzo, że Wii miałem nawet na swoim weselu!
Myślałem, że Switchem będzie podobnie. I być może będzie… ale nie w dniu premiery. Pomijam już fakt, że od strony technicznej nowoczesne jest tu tylko USB typu C i odczepiane kontrolery, które mogą sprawdzać się świetnie w podróży. Powiedzmy, że z bólem, ale byłbym w stanie jakoś przeżyć ekran rozdzielczości 720p, krótki czas pracy na baterii i horrendalne ceny samej konsoli i akcesoriów do niej.
Nie mogę jednak wybaczyć braku gier.
Fakt, że Nintendo nie dodaje do zestawu z konsolą prostych gier imprezowych, tylko każe za nie płacić jak za normalny tytuł jest dla mnie faktem nie do pojęcia. Podobnie jak cena samej konsoli i akcesoriów do niej. Rozumiem, że polityka Nintendo od zawsze wymusza, by na sprzęcie zarabiać. No, ale 1500 zł za konsolę, do której na dobrą sprawę muszę dokupić jeszcze pada, kartę pamięci, gry po 250 zł i dodatkowy kabel, to jest przesada. W czasach, gdy PlayStation 4 lub Xboxa One w większym zestawie można mieć za 1300 zł.
Oczywiście wiem, że Nintendo Switch ma być innym sprzętem do innego zastosowania. I nawet wydałbym na niego więcej – gdyby w dniu premiery było w co grać. Uwielbiam Zeldę, a Breath of the Wild wygląda obłędnie dobrze! Ale to tylko jedna gra. Innych, dużych tytułów wartych uwagi nie widać, a mniejsze gry imprezowe wyglądają jak coś, co na komórkę kupuję za jedno euro… a nie 250 zł!
Nadal podoba mi się ta konsola, nadal chętnie zagrałbym na niej z rodziną i znajomymi, ale nie zrobię tego w dniu premiery. Po prostu na starcie nie ma w co grać.
Swoje trzy grosze do tematu dodaje jeszcze Tomek Pstrągowski, z podcastu Niezatapialni, z którym rozmawiam o Nintendo Switch na poniższym filmie.
Co Wy myślicie o nowej konsoli Wielkiego N?