We wrześniu testowałem dla Was Philipsa PFS8109/12, pierwszy telewizor z systemem Android sprzedawany masowo w Europie. Po prawie trzech miesiącach wracam do niego, by sprawdzić czy Android TV ma sens.
Dużo pisałem już na blogu o planach Google związanych z Androidem w telewizorach. Głównie w kontekście Philipsa, który jako pierwszy przestawia wszystkie swoje Smart TV na ten system operacyjny. Jeśli nie znacie tematu, to polecam kilka wpisów na jego temat.
- Wspomniany test telewizora Philips PFS8109/12
- IFA 2014 – rewolucja telewizyjna Philipsa
- Walka na systemy operacyjne LG vs Philips vs Samsung. Wady i zalety
- Google I/O – co myślę o Android TV?
Od czasu testu wspomnianego Philipsa miałem okazję używać tego telewizora na co dzień. Przez kilka miesięcy korzystałem więc z systemu operacyjnego Android, ciesząc oko takimi dodatkami jak powiadomienia o działaniach na sprzęcie.
Jestem jedną z niewielu osób w tym kraju, które mają TV Philipsa z systemem Google tak długo, więc postanowiłem wrócić do tematu i po czasie odpowiedzieć na pytanie czy ma on sens. Dzisiaj rzucę okiem na aplikacje. Niedługo również na gry.
Siła wyboru
Największa siła Androida w telewizorach, to możliwość wyboru. Sprawa jest w istocie bardzo prosta i od dawna znana z rynku mobilnego. Mamy dostęp do podstawowych programów VOD, funkcyjnych itp., ale i całej masy mniej standardowych propozycji. W porównaniu do innych platform Smart TV, możliwość większego wyboru aplikacji w Androidzie jest czymś zupełnie nowym. To wydaje się błahe, ale w świecie telewizorów takie nie jest. Zmiana podstawowej przeglądarki na Chrome czy firmowego odtwarzacza filmów na MX Playera jest standardem w komórkach, ale w Smart TV to rzecz niespotykana.
Tak samo jak np. znakomita „appka” IMDb,
świetne LiveNow iTV, z telewizją na żywo
oraz wiele aplikacji sportowych, pomagających w utrzymaniu formy.
Nawet programy Google Play Movies i Google Play Music cieszą, bo mimo, że są drogie, to po prostu nie ma ich nigdzie indziej.
Wspomniane aplikacje uzupełniają takie standardowe wyposażenie jak Kinoplex czy YouTube o niespotykane do tej pory w Smart TV funkcje. Czasem trafia się nawet coś kompletnie zwariowanego. Ot chociażby aplikacje symulujące dźwięki… Pierdnięcia.
Jedna z nich została nawet stworzona specjalnie z myślą o telewizyjnej wersji systemu Android. Bosko.
Głupie? Trochę tak. Ale chodzi o perspektywę. O to co będzie za kilka lat, jeśli producenci pozostawią nam tak nieograniczony wybór. Jeszcze nigdy platforma Smart TV nie mogła być aktualizowana o takie rzeczy. Producenci zawsze kontrolowali w pełni co i w takiej formie pojawi się na ich telewizorach. Aplikacja z pierdnięciami, to wygłup, ale na takiej samej zasadzie może pojawić się program do ściągania torrentów, aplikacja do robienia zrzutów ekranu, system zdalnej kontroli itd. Możliwości są teoretycznie nieograniczone (czekam na pierwsze rooty telewizorów).
W przypadku Androida cały proces akceptacji aplikacji leży po stronie Google, a że firma zarabia na sklepie Google Play, to przepuszcza więcej programów. Jest ogromny wybór. Jest ciekawie. Może być znakomicie. Jednak jest też bałagan.
Problem mnogości
Zaletą Androida jest mnogość wyboru. Niestety to jednocześnie jego wada. To nie jest system taki jak iOS – zamknięty w ramach kilku podobnych do siebie urządzeń. Komórek, tabletów, a teraz i telewizorów z Androidem są setki. Platforma telewizyjna jest stosunkowo nowa, a już w sklepie Google Play robi się bałagan. Wśród wielu cennych i bardzo przydatnych aplikacji, trafia się też niestety masa programów bezwartościowych.
Części z nich udaje się też przejść proces weryfikacji Google i mimo braku wsparcia dla obrazu na telewizorze, można je zainstalować i uruchomić. Efekt czasem bywa taki:
To poważny problem, z którym producent telewizora z Androidem raczej sobie nie poradzi. Chyba, że chce ograniczać samemu treść, ale nawet jeśli Google by się na to zgodziło, to cała zabawa traci wtedy trochę sens. Sklepy z aplikacjami znane z komórek i tabletów są ciekawe właśnie dlatego, że jest w nich tak dużo treści. Niestety oczywistym minusem tego samego jest bałagan i problemy ze znalezieniem czegoś naprawdę przydatnego czy dobrze wykonanego.
Android w telewizorze – czy to ma sens?
Pod względem aplikacji Android w telewizorze ma sens, ale tylko wtedy, gdy informacje o wartościowych programach będziemy zdobywać z fachowych źródeł lub mamy sporo czasu na oddzielanie ziarna od plew. Już teraz nie jest to proste, a po nowym roku, gdy Google zintensyfikuje promocję swojej platformy dla telewizorów, aplikacji jeszcze przybędzie. Na szczęście oznacza to również, że zacznie pojawiać się więcej dopracowanych programów tworzonych przez doświadczone firmy.
Tyle w kwestii aplikacji. Za jakiś czas wrócę do tematu w kontekście gier. Tym czasem czekam na Wasze spostrzeżenia, polecenia aplikacji, uwagi itd. Piszcie w komentarzach lub na moim Facebooku i kanale YouTube do odwiedzenia których serdecznie Was zapraszam.