Strzał w pysk, kopniak w kostkę, pieprzem w oczy i biegniemy do przodu! Trzeba walczyć o swoje! Wyrywać promocje z drapieżnych łapsk korporacji… i innych klientów. Z okazji otwarcia 2000 Biedronki Polacy dostali przedsmak tego, czym Amerykanie żyją co roku. Czarny Piątek nadchodzi. Trumny za pół ceny.
Jeśli nie wiecie o co chodzi w Czarnym Piątku (o którym pisałem już rok temu), to wyjaśniam, że jest to kwintesencja Świąt Bożego Narodzenia w kraju zdominowanym przez manię zakupową. Skoro ludzie są zdolni stać po kilkanaście godzin w oczekiwaniu na nowy telefon, to wyobraźcie sobie do czego się posuną, by kupić telewizor za pół ceny?
Black Friday rusza co roku w USA zaraz po Święcie Dziękczynienia. To początek świątecznych zakupów, a przy okazji istna orgia promocji. Telewizory można wtedy dostać naprawdę za pół ceny, Blu-ray’e są warte mniej niż cukierki, a maszyny do robienia gofrów służą nie tylko do przygotowania przekąsek, ale również walenia po ryjach. Częścią tej tradycji jest bowiem prezentacja ludzkiej natury w całej jej zwyrodniałości. Okazuje się, że Amerykanie tak bardzo kochają zakupy, że dla dobrej oferty są w stanie drugiego człowieka:
- pobić,
- stratować na śmierć,
- spryskać pieprzem w spreju,
- grozić bronią palną w sklepie z zabawkami dla dzieci.
Wszystkie z powyższych przykładów są autentyczne i wydarzyły się podczas Czarnych Piątków ostatnich 6 lat. W tym roku zapewne będzie podobnie.
Zakładać o to się nie będę, ale jestem pewien, że nawet jeśli nikt nie zginie, to ktoś zostanie pobity, zdeptany lub okaleczony.
– Głupi Amerykanie – powiedział nacjonalista chwytając się za serce na myśl o biało czerwonej fladze.
– Figa z makiem – odpowiedział Szymon Adamus śledząc informacje z otwarcia 2000 Biedronki.
Widzieliście te foto relacje? To właśnie dzisiaj firma firma Jeronimo Martins otworzyła w Łodzi swój dwutysięczny sklep. Podobno klienci ustawiali się pod sklepem już o godzinie 22 dnia poprzedniego.
O godzinie 7 ogonek liczących na promocyjne zakupy zawijał już na kilka razy. O godz. 9, kiedy przedstawiciel Jeronimo Martins przecinał wstęgę, ulica Rokicińska była już całkowicie sparaliżowana. Setki samochodów próbowały dostać się na parking przed sklepem, ale tam w kolejce stał już dwutysięczny tłum. Kierowcy próbowali zaparkować na jakimkolwiek skrawku wolnego placu, porzucali samochody i biegli do sklepu. Paraliż próbowała opanować policja, ale i tak utworzył się kilkukilometrowy korek w jedną i drugą stronę
– pisze o sprawie Michał Frąk z łódzkiej Gazety.
Oferty były niezłe, bo 47 calowy telewizor Philipsa można było zgarnąć za 1499 zł, netbook Acera schodził za 800 zł, a rowery górskie były tańsze niż wyjście do kina z całą rodziną (149 zł). Mi w oczy najbardziej rzuciła się walka o produkty z koszyków promocyjnych. I to jeszcze przed wejściem do sklepu. Spójrzcie na poniższy film i zwróćcie uwagę jak cudownie kulturalnie zachowują się Wasi rodacy. Cud, że sympatyczna hostessa w czerwonym płaszczyku nie dostała w twarz.
Kiedyś podobne akcje widziałem przy okazji otwarcia nowego Saturna. Było gorąco.
Tak więc mam szczerą nadzieję, że „przepiękna” amerykańska tradycja Czarnego Piątku nigdy nie dotrze do Polski. Nie dlatego, że nie lubię promocji, ale ze względu na ograniczone miejsca na cmentarzach. Jak wiadomo Polacy zawsze lubią robić wszystko lepiej niż inni (nawet jeśli nie umieją), więc boję się, że staraliby się pobić wyczyny Amerykanów. Zapewne ze skutkiem śmiertelnym.
Obrazki z otwarcia 2000 Biedronki mnie w tym przekonaniu niestety utwierdzają.