Na targach IFA 2012 Sony pokazało wizjer OLED HMZ-T2. Firma zapowiada też wersję z kamerą. Tym czasem Carl Zeiss wydaje swoją zabawkę tego typu. Niestety nie ma się czym za bardzo podniecać.
Przeczytajcie recenzję Sony HMZ-T1
Design urządzenia jest znakomity. Jest ono bardziej kompaktowe i mobilne niż sprzęt Sony. Problemem są jednak możliwości techniczne i cena. Cinemizer OLED wyświetla obraz w rozdzielczości 850 x 500 pikseli, więc już na starcie przegrywa z HMZ-T2, którego ekraniki OLED pokazują pełne 1280 x 720 pikseli. Sprzęt Carla Zeissa mógłby jeszcze wyjść na prowadzenie, gdyby był pozbawiony kabli. Niestety źródło sygnału łączymy z nim za pomocą kabla HDMI 1.4, AV lub wtyczek dla sprzętu Apple. Jest tu i tak większa mobilność niż u Sony, ale jak dla mnie niewystarczająca.
W Cinemizerze brakuje też niestety kamery i żyroskopów, a więc nie ma szans by wykorzystać go do aplikacji rzeczywistości rozszerzonej. W obecnej formie to po prostu ekran na głowę, który może przydać się na przykład podczas podroży. Podobno obraz widziany w okularach ma przypominać 40-calowy telewizor oglądany z około dwóch metrów.
Ostatni zarzut mam w stosunku do ceny. HMZ-T2 Sony nie jest tani (około 3000 zł), przez co kompletnie mnie nie przekonuje. Wizjer dla jednej osoby, w cenie telewizora? Przesada. Z Cinemizerem nie jest inaczej. W amerykańskim Amazonie kosztuje 749 dolarów, a w angielskim 549 funtów. To kolejno 2300 i 2800 złotych. Mniej niż w przypadku Sony, ale nadal dużo.
Moim zdaniem obecnie takie wizjery są równie mało ciekawe co przenośne projektory. Działają na wyobraźnię, ale są za drogie, za duże i pozbawione funkcji, które powinny być na starcie (komunikacja bezprzewodowa, kamera itp.).
Mimo wszystko dobrze, że coś się w tym temacie dzieje. Pierwsze kroki zawsze są najtrudniejsze.