Na pytanie kiedy dostaniemy ekrany holograficzne, odpowiadałem już w czerwcu. Prognozy są optymistyczne. Na targach CES 2013 pojawił się kolejny pomysł jak zrealizować wizję znaną z „Gwiezdnych Wojen”.
Na halach targowych można było spotkać chociażby Thomasa Edisona, który w formie niby hologramu, promował IEEE Gadget Graveyard.
Nie jest to oczywiście taki hologram o jakim marzą fantaści. To tylko połączenie projektora i rozbudowanej dmuchawy. Wystrzeliwane z niej powietrze stanowi ekran, na którym można oglądać unoszący się w powietrzy obraz.
DisplAir, to identyczna koncepcja w mniejszej wersji. Twórcy przekonują, że to ekran idealny np. dla lekarzy, którzy nawet w czasie operacji mogliby znajdować dodatkowe informacje bez brudzenia sobie rąk. Ja mam „lekkie” wątpliwości biorąc pod uwagę jakość projekcji.
Co nie zmienia faktu, że pomysł jest ciekawy. I to nie wyłącznie do zastosować profesjonalnych. Obecnie do urządzenia można już podpiąć zwykły tablet i na przykład zagrać we Fruit Ninję.
Wygląda całkiem ciekawie i jestem sobie w stanie wyobrazić coś takiego w salonie gier, w sklepie jako ciekawe uzupełnienie wystawy czy w salonie samochodowym wyświetlając model auta lub narratora, który o nim opowiada.
Większe nadzieje wiążę jednak z projektem firmy Burton, która opracowała już sposób wyświetlania trójwymiarowych obiektów w powietrzu, bez konieczności używania zwykłego projektora i mglistego „ekranu”. Wspominałem o nim w poprzednim tekście.
Kto wie. Może za 20 lat rzeczywiście będziemy mogli obejrzeć hologramy takie jak w „Star Wars”.