Wygląda na to, że sieć kin Cinema City zamierza wprowadzić kina 4D (a może to już 5 lub 6D?). Póki co wysyła tylko informacje prasowe, ale nie trzeba mieć na nazwisko Holmes, by domyślić się o co chodzi.
W połowie kwietnia na moim Facebooku pisałem, że film „Iron Man 3” będzie w Japonii dostępny w wersji 4DX. Biorąc pod uwagę, że w informacji prasowej sieci Cinema City pojawił się kadr wyjęty żywcem z filmu reklamowego tego systemu, to wnioski nasuwają się same.
Pytanie tylko czy trzęsący się fotel, woda pryskająca w twarz i wiatraczek wiejący powietrzem we włosy, to naprawdę kinowa rewolucja? Chłód z jakim widzowie odbierają 3D świadczy o tym, że jednak wielu z nas (śmiem przypuszczać, że większość) preferuje standardowe przeżycia kinowe. Bez kuglarskich sztuczek znanych z parków rozrywki. Czy „Iron Man 3” lub jakikolwiek inny film akcji będzie lepszy, jeśli w czasie seansu oślepi nas stroboskop, a para wodna buchnie spod fotela?
Miałem okazję być na seansie w kinie 5D i najbardziej zapamiętałem z niego cenę biletu oraz fakt, że wiejące w twarz powietrze śmierdziało znoszoną skarpetą. Był to jednak kilkunastominutowy film zrobiony typowo pod takie miejsce. Bez porywającej fabuły, słabo wykonany i zwyczajnie nieciekawy. Może normalne filmy będzie się w taki sposób oglądało lepiej.
Jak myślicie?