Telewizory już widziałem w Pradze. Nowinki systemowe sprawdzałem. O Smart TV donosiłem. Ale, że na konferencji prasowej Philipsa zobaczę półnagą dziewczynę w łóżku, to dla mnie nowość.
Na konferencji prasowej „Telewizyjny Show – Dom Wielofunkcyjny”, o której informowałem Was już na blogu i moim Facebooku, Philips pokazał sprzęt, o którym pisałem już wiele po prezentacji w Pradze. Tym razem firma chciała jednak zaprezentować go w naturalnych warunkach. Salonie, pokoju do rozrywki, a nawet sypialni (do której jeszcze wrócimy ;). Pomysł niezły, zbieżny z tym co widzieliśmy chociażby na obchodach urodzin Sharpa. Podoba mi się taka forma prezentacji.
Od strony sprzętowej wielkiego zaskoczenia nie było. Philips promował to co ostatnio. Ot chociażby platformę Smart TV z nowymi aplikacjami i funkcjami (szczególnie MiraCast, czyli przesyłanie obrazu z komórki z Androidem do telewizora – niestety póki co wspiera to jednak komórka dostępna w Polsce).
Nie zabrakło też pokazu dźwięku w nowym systemie stereo 1.1, w którym telewizor ma dwa głośniki wysokotonowe, ale tylko jeden niskotonowy. Philips zrobił taki zabieg, by ciąć koszty produkcji, ale również, by zachować wysoką jakość brzmienia mimo powrotu głośników do obudowy telewizora (producent zapewnia, że główny głośnik jest jeden, ale dobrej jakości).
Jakość dźwięku jest dla Philipsa nadal bardzo ważna
– powiedział Piotr Herod z polskiego oddziału i mogę potwierdzić, że rzeczywiście brzmi to nieźle.
Nie mogło zabraknąć też oczka w głowie tego producenta, systemu Ambilight. To funkcja, którą Philips ma na wyłączność i całkiem słusznie się nią chwali przy każdej możliwej okazji. Były też informacji o nowych podstawkach. Pustych w środku, więc nie rysujących się i nie zbierających kurzu.
Producent podkreśla, że chce przenieść odrobinę luksusu nawet do niższych serii. Stąd wbudowane WiFi, ciekawy design i Ambilight nawet w tańszych modelach.
Dla miłośników sprzętu z wysokiej półki jest za to Design TV, o którym już kiedyś pisałem. Konstrukcja bardzo nietypowa i trzeba przyznać, że ładna.
Jest to telewizor, który ma robić wrażenie zanim go jeszcze uruchomimy. Po włączeniu okazuje się , że to nie tylko dzieło sztuki, ale i w pełni funkcjonalny sprzęt z nowoczesnymi technologiami. Na przykład trzy strefowym Ambilightem
– tłumaczy Piotr Herod.
Oprócz zabawnych i całkowicie gadżeciarskich, świecących podstawek pod drinki LumiWere, nie było jednak wiele nowego. Na nowy sprzęt musimy poczekać do targów IFA. Tam na pewno będzie coś świeżego.
Mówiąc to, mam jednak na myśli tylko hardware. Wiele nowego dzieje się natomiast w sposobie komunikacji i walki o klienta, jaki widać po stronie TP Vision. Jeszcze kilka lat temu Philips był firmą, która wysyłała w stronę klientów komunikaty stonowane. Wymieszanie krwi z Azją (TP Vision to Philips i chińskie TPV) zmienia to diametralnie. Moim zdaniem na dobre. Philips wreszcie uczy się, że o klienta trzeba walczyć różnymi sposobami. I uczy się szybko. Z ust przedstawicieli firmy coraz częściej padają słowa „nasi konkurenci…”, najczęściej oczywiście w wydźwięku negatywnym. Kiedyś dałem klapsa firmie LG za zbyt ostre atakowanie konkurentów (które się opłaciło), ale na szczęście Philips póki co nie posuwa się aż tak daleko. Uczy się za to nowych sztuczek.
Pokaz sprzętu w pięknym domu, to jedna z nich. Jeszcze piękniejsze damy umilające prezentacje funkcji swoim uśmiechem, to rzecz kolejna.
Mam wrażenie, że takie sztuczki nie byłyby do zaakceptowania w tej firmie jeszcze kilka lat temu.
Skromny bloger (nie ja, jakiś inny ;) może zwracać uwagę na sympatyczne hostessy, ale klient powinien pomyśleć o sprzęcie. Takim dla mas. Philips nie będzie nigdy najtańszą marką na rynku, ale widać, że połączenie z TPV pozwoliło mu zrozumieć, że nie ma niczego złego w zaspokajaniu potrzeb klientów nie liczących każdego piksela. Z tego powodu pojawiła się wspomniana wcześniej integracja funkcji dodatkowych nawet w tańszych modelach i cięcie kosztów. To również dodawanie aplikacji z serialami (Ipla, VOD Onet i TVN Player), które napędzają popularność Smart TV u fanek telewizji na żądanie (TV Philipsa z wbudowanym WiFi są podłączane do sieci w 70 procentach. Co ciekawe, głównie korzystają z tego kobiety).
Na deser to również uwielbiane przez masy, ale krytykowane przez pasjonatów, pasywne 3D, na które Philips stawia obecnie prawie w całości.
Według naszej wiedzy jeśli klient przychodzi do sklepu po telewizor 3D, o wychodzi z pasywnym 3D
– mówi Herod.
Nie ukrywam, że przemiana jaka zachodzi w ofercie i sposobie komunikacji Philipsa mi się podoba. Producent uczy się walki w nowych realiach rynkowych i mówienia odważnie o swoich zaletach. Zrozumiał też wreszcie, że można mieć w ofercie telewizory z najwyższej półki, w których nie ma miejsca na ustępstwa (aktywne 3D i głośniki 2.1 znajdziemy np. w serii 8000), ale że trzeba również zaspokajać apetyt odbiorcy masowego.
Jeśli Philips nie zacznie przeginać z atakowaniem konkurencji i nie przejdzie na ciemną stronę mocy czarnego PRu, to może liczyć na moje dobre słowo. Nawet jeśli na następnym pokazie zabraknie półnagich dziewczyn.