Deadpool miał najlepsze otwarcie finansowe w historii wszystkich filmów z kategorią R w USA. Wbrew temu co mogliście słyszeć, nie dlatego, że jest brutalny i wulgarny, ale dlatego, że to po prostu fajny film!

Jeśli zamiast czytać wolicie posłuchać, to zapraszam na mój kanał YouTube.

Deadpool nie dostanie żadnego Oscara, ale to jedna z tych produkcji, do których będziecie wracali kilka razy na spotkaniach ze znajomymi, przy piwku i chipsach. To też jeden z filmów, które pokazują innym twórcom, że jeśli ma się jaja zrobić coś bezkompromisowego, to efekt może być rewelacyjny. Po masakrze postaci Deadpoola jaką był X-Men Origins: Wolverine wydawało się, że powrót Wade Wilsona na srebrny ekran jest niemożliwy. Później jednak do sieci „przyyypadkiem” wyciekł materiał testowy z przygód Deadpoola, fani oszaleli, a specom od zarabiania pieniędzy w Foxie oczy zaświeciły się na zielono.

Przeskakujemy do roku 2016 i dostajemy film, który jest spełnieniem mokrych snów wszystkich fanów Deadpoola. Film jest krwawy, efekciarski, a skala wydarzeń dużo mniejsza niż u X-Menów. Dodatkowo Deadpool co kilkanaście minut łamie czwartą ścianę zwracając się wprost do widza no i to co najważniejsze – jest przezabawny!

Pierwsze zwiastuny nie podnieciły mnie za bardzo, bo to nie mój rodzaj humoru. W filmie to jednak gra idealnie, bo każdy obleśny dowcip, każda scena z bryzgającymi flakami, każde ostre przekleństwo rzucone do kamery i wszystkie gołe cycki wynikają bezpośrednio z tego, że to opowieść Deadpoola. Ten bohater nie może mieć zaszytych ust i w nowej ekranizacji nie ma.

Jeśli planujecie zabrać do kina swoje 10 letnie dzieciaki, tak jak jeden ojciec który siedział z nimi obok mnie, to pomyślcie jeszcze raz. Ja wychowałem się na Alienie oraz Terminatorze i do tej pory zabiłem tylko trzy dziwki, więc wszystko ze mną w porządku. Ale z Twoimi dziećmi może być inaczej. To nie jest film dla dzieci! To film dla nerdów i geeków!

W jednej scenie Kolosus mówi, że czas odwiedzić profesosa Xaviera, a Deadpool pyta którego: Stewarta czy McAvoy’a. Jeśli rozumiecie ten dowcip, to podobnie jak ja padniecie ze śmiechu. Jeśli nie, to też idźcie. Znajomy geek wyjaśni Wam o co chodzi.

W końcówce filmu humor jest już trochę pchany na siłę i dla mnie w pewnym momencie było go nieco za dużo. Dodatkowo główny czarny charakter jest cienki jak miecze Wade’a, a do tego scenarzyści sami chyba nie wiedzieli jakie ma mieć moce. Jednak bezkompromisowość z jaką twórcy podeszli do tego materiału i dystans do ekranizacji komiksów sprawiły, że film ogląda się jednym tchem z bananem na twarzy. W jednej ze scen Ryan Reynold nabija się nawet z Ryana Reynoldsa wyśmiewając jego karierę zbudowaną na urodzie. No po prostu trzeba to zobaczyć!

Rewelacyjne wyniki finansowe Deadpoola mogą być też początkiem czegoś świeżego w kinie superbohaterskim. Dredd z 2012 roku starał się zrobić to samo, ale był zbyt hermetyczny i po prostu za słabo się sprzedał. Deadpool pokazuje, że podobne, wierne oddanie postaci może pociągnąć za sobą sukces finansowy i nie trzeba wszystkiego spłycać i homogenizować. Można wiernie oddać bohatera, zrobić to z jajem i będzie świetnie – zarówno pod względem widowiska, jak i kasy w banku. Todd McFarlane mówi już o wskrzeszeniu Spawna na podobnych, bezkompromisowych zasadach. Trzymam kciuki!

Mówiąc krótko – jeśli lubicie postać Deadpoola, to będziecie absolutnie zachwyceni!

Jeśli podobnie jak ja znacie tego „bohatera”, ale jest Wam obojętny – będziecie się bawić bardzo dobrze, bo film jest zabawny, akcja dobrze i czytelnie nakręcona, a scenariusz szybki i mimo, że prosty, to nie prostacki.

A jeśli w ogóle nie znacie tej postaci, ale lubicie zabawne kino superbohaterskie inne niż pozostałe tasiemce – to też obejrzyjcie, bo na 90 procent będziecie mieli ubaw i pokochacie Deadpoola.

 

Obywatel HD - Polecam