Jeśli w świecie Harrego Pottera nie ma Harrego Pottera, to trzeba czymś zapełnić tę krępującą dziurę. Najłatwiej zrobić to za pomocą akcji.

 

Nowy stary świat

Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć, to najnowszy film w świecie Harrego Pottera. Dziewiąty, wychodzący pięć lat po ostatniej odsłonie przygód młodego czarodzieja. Scenariusz napisała J. K. Rowling, więc to taka filmowa książka.

Przede wszystkim jest to jednak furtka do nowego świata, który będzie można eksploatować przez kolejne lata. Autorka cofa czas do roku 1926, przenosi widza do Stanów Zjednoczonych i robi to niezwykle swobodnie. Amerykańska rzeczywistość czarodziejów wydaje się momentalnie znana i inna zarazem. Te same różdżki, ci sami magowie, ale inne prawa i zwyczaje.

fantastic Beasts and Where to Find Them

Film perfekcyjnie wpisuje się w realia stworzone na kartach Pottera, nie opierając się jednocześnie na pustym sentymencie. W następnych częściach nawiązań do Harrego będzie zapewne więcej, ale w Fantastycznych zwierzętach są one sporadyczne i delikatne. To wyjątek w prequelach, które zazwyczaj żywią się tym, co na stół podały oryginały. Tym razem nowi bohaterowi muszą sami powalczyć o nasze serca.

Biorąc pod uwagę, że David Yates nakręci łącznie aż pięć filmów z tej nowej serii, imponujące jest jak bardzo jest to niezależna opowieść. Ani nie polega na poprzednikach, ani nie służy wyłącznie do otwarcia furtki następcom. Szefowie Warner Bros (filmy DC) i Sony (The Amazing Spider-Man) powinni spojrzeć na ten film i wyciągnąć nauki jak budować całą serię, bez denerwującego niedopowiadania i zostawiania otwartych drzwi. Oczywiście Fantastic Beats and Where to Find Them pozostawia pewne pytania i wątki nierozwiązane, ale przy okazji jest też niezależnym, zamkniętym filmem bez uczucia urwania w połowie.

David Yates - IMDb

 

Amerykański sen

Wydarzenia z filmu mają miejsce w USA, więc być może silne nastawienie na akcję było wyborem artystycznym mającym podkreślić dzikość Nowego Świata. Współgrałoby to z chaosem jakim są tytułowe fantastyczne zwierzęta, które uciekły z walizki głównego bohatera i sieją chaos w Nowym Jorku.

Obawiam się jednak, że wyjaśnienie dlaczego opowieść jest tak bardzo naszpikowana szybką akcją, efektami i spektakularną magią jest prostsza – ma się dziać!

I dzieje. Czary fruwają między bohaterami jak kule wystrzelone z Tommy Gunna, gigantyczne niby-nosorożce wymodelowane w komputerze biegają po Central Parku, a nawet znalazło się miejsce dla potwora rodem z superbohaterskich serii Marvela czy DC.

Dzieje się, a że wszystko to jest osadzone w magicznych realiach stworzonych przez, bądź co bądź, zdolną Rowling, to w czasie seansu szybko może zabraknąć prażonej kukurydzy.

Niestety jak na ironię film, w którym magia jest bardziej spektakularna niż kiedykolwiek wcześniej, jest jej więcej i towarzyszy bohaterom w prawie każdej scenie, stracił odrobinę z magii którą poprzednio czuliśmy w sobie. W Harrym Potterze na pierwszym planie byli zawsze bohaterowie, a magia była „tylko” katalizatorem do ciekawych, niesamowitych wydarzeń. Najpierw poznawaliśmy jakiś fakt, działo się coś ciekawego, a dopiero później dochodziła do tego magia. W przygodzie Newta Scamandera jest na odwrót. Magia jest sednem opowieści. Kolorową, bzyczącą zabaweczką wiszącą przed oczami widzów, której poddane jest wszystko inne. Najpierw czarodziej rzuca czar, a dopiero później pyta o imię.

Wygląda to świetnie. Szczególnie w 3D, które polecam (w dobrych kinach, by projektor nie żałował jasności). W kilku scenach efekty trzeciego wymiaru dorównują tym z Życia Pi i wykorzystują podobne sztuczki (np. część elementów wychodzących poza prostokąt obrazu, przez co wydają się aż wyskakiwać z ekranu). Nie sposób jednak nie odnieść wrażenia, że jeśli poprzednio mieliśmy do czynienia z magicznym kinem przygodowym, to teraz oglądamy film akcji z masą magii.

 

Uwaga, cyborgi!

Efekty komputerowe są dzisiaj już tak doskonałe, że zrobić można wszystko. Przez kilka chwil zastanawiałem się czy aby przypadkiem twórcy tego filmu nie wykorzystali ich nawet do stworzenia postaci głównego bohatera. O tym, że aktorzy będą kiedyś generowani komputerowo pisałem już kiedyś na blogu. Eddie Redmayne, grający głównego bohatera Fantastyczny zwierząt, zachowuje się, jakby chciał udowodnić, że może symulować słabe CGI. Aktor przez cały film używa trzech min, a mimika dolnej części jego twarzy przypomina trochę gesty osób po zbyt inwazyjnym botoksie.

eddie-redmayne-newt-skamander

Być może problemem nie są tu jednak zdolności aktorskie pana Redmayne (który przecież ma na koncie Oscara za portret Stephena Hawkinga w Teorii wszystkiego), ale jednowymiarowa konstrukcja postaci.

J.K. Rowling jest niezła w budowaniu bohaterów na przekroju wielu książek, ale tym razem nie pokusiła się o ich ciekawe rozbudowanie w ramach jednego scenariusza. Na pierwszy rzut oka postaci są ciekawe. Każda ma swój ostry, wyraźny styl. Problem w tym, że tylko jeden. Każdą z z głównych postaci filmu można opisać jednym zdaniem czy nawet jednym słowem. I niestety nic więcej (póki co) w nich nie ma. Spróbujmy:

  • Newt Scamander – lubi zwierzęta bardziej niż ludzi
  • Porpentina „Tina” Goldstein – była aurorka
  • Jacob Kowalski – zabawny mugol
  • Queenie Goldstein – czyta w myślach

Tak samo można podsumować większość postaci pobocznych.

I w zasadzie nie ma w tym nic złego, jeśli cały czas pamiętamy, że to najpierw film akcji, a dopiero długo, długo później przygodowy. No i że mimo wszystko jest to pierwsza część dłuższej opowieści. Koniec końców wierzę w J.K. Rowling.

 

Zgniłe jajko żmijoptaka?

Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć, to rewelacyjny prequel, który schodzi z utartych szlaków, po jakich podróżują tego typu produkcje. Nie wykorzystuje nachalnie naszego sentymentu do oryginału, nie żywi się nawiązaniami, nie pozostawia niedosytu. Jest przy tym pełen spektakularnych wizji autorki i wartkiej akcji.

Tego ostatniego jest za dużo i mimo wizualnego epatowania czarami, film traci trochę z magii wewnętrznej.

Wszyscy hardkorowi fani świata J.K. Rowling wiedzą jednak, że nawet jeśli jajo żmijoptaka jest trochę nieświeże, to nie warto go wyrzucać, bo skorupka jest wykonana ze srebra.

To nie jest najbardziej magiczne rozpoczęcie nowej, mającej trwać dobre osiem lat i pięć filmów, przygody w znanym i kochanym przez miliony fanów świecie, ale jeśli zaakceptujecie fakt, że to już nie spokojna opowieść o przygodach dzieciaków w szkole magii, tylko wybuchowe kino akcji, z magicznymi korzeniami, to będziecie się bawić dobrze.