Spider-Man jest z komputera, Iron Man i Czarna Pantera to też tylko piksele, a Robert Downey Jr. ma znowu 21 lat. Kiedy aktorzy przestaną być potrzebni?
Kapitan Ameryka i jego komputerowi kumple
Film Captain America: Civil War (sprzeciwiam się używaniu idiotycznego polskiego tytułu Kapitan Ameryka: Wojna Bohaterów) odnosi sukcesy w kinach. Ma już prawie 800 mln dolarów na koncie (przy budżecie na produkcję 250 mln), a oceny na Rotten Tomatoes nie schodzą poniżej 90%.
Bracia Anthony i Joe Russo pokazali już w poprzednim filmie, Captain America: The Winter Soldier, że doskonale czują świat Marvela i umieją tchnąć w postać Kapitana Ameryki nowe siły. Połączenie efekciarskiego kina superbohaterskiego ze skromniejszym i bardziej przyziemnym klimatem szpiegowskim, sprawdziło się znakomicie.
Osobiście uważam, że Winter Soldier był filmem lepszym pod względem historii i montażu scen akcji, ale jeśli szukacie widowiska, to z kolei Waszym faworytem będzie Civil War. W filmie pojawia się prawie cała szajka Avengersów, a nawet nowe, bardzo ważne postaci – Czarna Pantera i Spider-Man (wreszcie pod strzechą Marvela i od razu w dziesiątkę!).
Możecie jednak nie wiedzieć, że części z kumpli Kapitana często nie było nawet obok niego na planie. Kojarzycie scenę walki na lotnisku, która promowała ten film? Jak myślicie ile jest w niej komputera, a ile nakręcono na miejscu?
Lotnisko jest w 100 procentach komputerowe. Spider-Man, Ant-Man i Czarna Pantera są zawsze w stu procentach CG. Iron Man, War Machine, a później mamy jeszcze Visiona
– powiedział Russell Earl z firmy Industrial Light & Magic w rozmowie z serwisem The Verge.
Kilka ujęć nakręcono na lotnisku, ale większość powstała w komputerze. Część postaci, Czarna Wdowa, Kapitan Ameryka i Zimowy Żołnierz, pojawiła się cieleśnie przed kamerą, ale głównie na zielonym tle, w studiu w Atlancie. Zamaskowani bohaterowie byli komputerowi.
Całkowicie komputerowy, bez wyjątku, był w filmie również strój Spider-Mana. Budowały go wirtualne symulacje materiału nałożone na kolejne symulacje mięśni wklejonych na model zeskanowanego ciała aktora Toma Hollanda. To samo tyczy się postaci Czarnej Pantery, która również w wielu momentach została wygenerowana cyfrowo. Na deser jest jeszcze 21-letnia wersja Tony’ego Starka. Grający Iron Mana Robert Downey Jr. ma dziś 51 lat, ale w jednej ze scen musiał wyglądać na 21. I wygląda.
Podobną sztuczkę widzieliśmy już w poprzednim Kapitanie Ameryce, gdzie twórcy odmłodzili Michaela Douglasa.
Aktorzy na emeryturę?
W zeszłym roku pisałem o wirtualnych aktorach na przykładzie chociażby Arnoolda Schwarzeneggera, który już dwa razy pojawił się w Terminatorach w odmłodzonej wersji CGI.
Pytanie więc kiedy aktorzy przestaną być potrzebni? Skoro ich ciała, twarze i kostiumy umiemy już robić w komputerze tak doskonale, że przestajemy odróżniać je od fizycznych odpowiedników, to może czas wysłać ich wszystkich na emeryturę, a na ich miejsce zatrudnić dodatkowych informatyków i specjalistów od komputerowych efektów wizualnych?
Póki co nieprzygotowani na to fani kina mogą spać spokojnie. Po pierwsze efekty takie jak w nowym filmie Marvela są nadal drogie, a po drugie nawet jeśli kostium Spider-Mana czy sylwetka Czarnej Pantery były generowane w komputerach, to aktorzy nadal dodali do nich swoje ruchy, mimikę i głosy.
W podcaście Masa Kultury pytaliśmy kiedyś o to Tomasza Bagińskiego, artysty nominowanego do Oscara za animowaną Katedrę.
W ciągu 20 lat materiał generowany w czasie rzeczywistym będzie wyglądał całkowicie realistycznie. Nie ma możliwości zatrzymania tego. Co wcale nie znaczy, że znikną aktorzy czy przestaną być potrzebni. Aktorstwo to nie jest tylko przesuwanie się z punktu A do B, uśmiech numer 5 czy podniesienie kącika ust o 50 procent. Aktorstwo to przenoszenie i generowanie emocji. Oglądamy aktora i wiemy co on myśli, chociaż nic nie musi mówić. Tego jeszcze długo nie uda się zasymulować
– mówi Tomasz Bagiński.
Całą rozmowę z Tomkiem możecie posłuchać poniżej (o technologii nasz gość opowiada od około 28 minuty rozmowy).
Podobnie ma się sprawa z konstruowaniem scen akcji. Strzelaniny między komputerowo wygenerowanymi postaciami potrafią wyglądać już znakomicie. Nawet nie do odróżnienia od wersji aktorskich. Jednak najlepsze są wtedy, gdy połączy się je z pracą kaskaderów. Tak było na przykład w filmie Mad Max Fury Road, który jest chwalony za rewelacyjne efekty praktyczne, a w rzeczywistości miał ogromną ilość sztuczek komputerowych. Połączonych jednak z elementami fizycznymi.
Podobnie jest w najnowszym Kapitanie Ameryce. Owszem, scena na lotnisku powstała w większości w komputerze, ale nawet w niej łączono elementy namacalne, z cyfrowymi. W wielu innych sekwencjach w tym filmie zdolnościami musieli wykazać się głównie kaskaderzy, a nie animatorzy.
Cyfrowa przyszłość
Póki co aktorzy i kaskaderzy nie muszą więc obawiać się o swoje posady. Zapewne przez następne 15-20 lat będą niezbędnym elementem produkcji filmów. I to nie tylko mniejszych, nastawionych na emocje, ale też tych efekciarskich, wysokobudżetowych.
Jednak 20 lat, to bardzo niewiele, a i tak postęp jaki technologia i kino są w stanie osiągnąć w tym czasie, jest ogromny. Dwie dekady lat temu podniecaliśmy się pierwszym Parkiem Jurajskim (rok 1993) i Dniem Niepodległości (rok 1996). Dzisiaj nadal robią one wrażenie, ale efekty komputerowe się postarzały. Teraz umiemy już dużo więcej. Być może przez 15-20 lat aktorzy i kaskaderzy będą jeszcze potrzebni, ale co będzie za 50 lat? Gdy za ułamek dzisiejszych kosztów i w nieporównywalnie krótszym czasie będziemy w stanie stworzyć wirtualne otoczenie i postaci wielokrotnie doskonalsze niż dzisiaj. Zapewne z równą łatwością dodamy im też dowolny głos, zachowanie, może nawet charakter…
Czy wtedy aktorzy z krwi i kości będą jeszcze potrzebni?