Dopiero co pisałem, że Netflix nie chce moich pieniędzy, ale póki co wpycham mu je na siłę, a już kolejna runda w tej surrealistycznej walce. Jak tak dalej pójdzie, to nadawca powali mnie w tym miesiącu na deski.
Ostatnio Netflix uprzykrzał mi życie gdy zaczął blokować serwery VPN usługi, z której korzystałem. Bez tego okna na świat i dostępu do bazy treści z USA, Netflix w Polsce nie ma zbytnio sensu.
Jedyne co sprawia, że warto się go trzymać z masakrycznie ograniczonym repertuarem dla Polski, to oryginalne pozycje Netflixa. Aktualna, duża premiera, to nowy House of Cards (dostępny też w Polsce), ale tutaj akurat moje podniecenie jest średnie, bo poprzedni sezon był tragiczny. 18 marca startuje jednak drugi sezon Daredevila i dla niego na pewno będę jeszcze trzymał abonament Netflixa jeden miesiąc.
Wszystko wskazuje jednak na to, że będzie to przedostatnia runda, po której nadawca powali mnie na deski. Wczoraj zablokował Smartflixa, ciekawą usługę VPN, która zrobiła niedawno furorę.
Gdy powiedziałem żonie o tej blokadzie i z czego ona wynika, to moja niesłychanie inteligentna i błyskotliwa druga połówka stwierdziła po prostu:
Ale to głupie!
Tak. Bardzo głupie.
W 2016 roku, gdy karmę dla kota kupuję od firmy w Gdańsku, a kabel do komórki ściągałem z Chin i obydwie paczki dochodzą do mnie tanio i bez problemu, ktoś podpisuje takie regionalne umowy licencyjne, że rewelacyjna usługa, zmienia się w najwyżej przeciętną.
Patrząc na inny przemysł, który jeszcze całkiem niedawno kochał regionalizację treści, to trochę tak jakby Sony wydało nowe Uncharted tylko w USA i jeszcze blokowało możliwość odpalenia jej nawet po imporcie gry z innego kraju.
Cytując Marka, obywatela który komentował ten temat pod poprzednim wpisem:
Więc tak, to wina Netflixa, że skąpi grosza na zakup większej ilości praw, ale pewnie mu się nie opłaca bo i tak „nie ma lektora, nie płacę, buu”.
Nuff said.