Impreza bez hamulców do rana, dziewczyny w strojach kąpielowych, kolorowe maski, Uzi i Britney Spears. Czy taki jest świat dzisiejszych nastolatków?
Oglądając film Spring Breakers w bezrefleksyjny, w czysto konsumpcyjny sposób, można wsunąć dużą porcję pop-cornu i pod koniec seansu czuć lekki ból brzucha. Z jednej strony od tłustego masła, którym obcieka kubełek, a z drugiej od kiczu wylewającejego się z ekranu.
Czy jest tu coś więcej?
Harmony Korine, scenarzysta kultowego już filmu „Kids”, stawia przed kamerą Jamesa Franco, gwiazdki Disney’a takie jak Selena Gomez i Vanessa Hudgens, dokłada równie seksowną Ashley Benson oraz swoją młodziutką żonę Rachel Korine. Ubiera młode, piękne kobiety w skąpe, kolorowe ciuszki i w rytm grającego w tle Skrillexa próbuje nam wmówić, że to wcale nie jest film o balujących nastolatkach. Że to komentarz na temat całej epoki, jej estetyki, priorytetów, idoli i życiowych aspiracji.
Chłonąc jego film na podobnych zasadach jak prażoną kukurydzę, aspiracje artysty wydają się wyolbrzymione. Wystarczy jednak zastanowić się przez chwilę czemu obraz stworzony przez tak utalentowanego twórcę jest taki jaki jest, by wejść na wyższy poziom. Ciekawszy.
O filmie Spring Breakers, kwestii ponadczasowej spuścizny kulturalnej danej epoki w czasach popkulturowej gonitwy za lajkami oraz kwestii postrzegania dzieła rozmawiam z Tomkiem Pstrągowskim z podcastu Niezatapialni.
Film jest częścią dłuższej serii materiałów, w której wspólnie z Tomkiem dyskutujemy na tematy kulturowe i nie tylko. Wszystkie nagrania z tego cyklu znajdziecie na moim kanale YouTube.