Telewizory Toshiba L5435 są dostępne w rozmiarach 40 i 48 cali. Kosztują niecałe dwa lub niecałe trzy tysiące złotych. Są więc idealnie dopasowane do oczekiwań wielu polskich odbiorców. Czy również pod względem wyposażenia i jakości?
W pierwszych wrażeniach na temat tego telewizora pisałem już o cenach i zaletach jakie podkreśla producent.
Toshiba L54 jest dostępna w dwóch rozmiarach (ceny z lipca 2014, kliknij w link by zobaczyć aktualne ceny):
- 40 cali 40L5435DG za około 1800 zł
- 48 cali 48L5435DG za około 2800 zł
Najważniejsze cechy jakie w tym przypadku podkreśla producent, to:
- platforma Smart TV (bez funkcji Toshiba Cloud TV z wyższych serii)
- obsługa 3D
- przetwarzania grafiki AMR+ 400
- odtwarzanie multimediów z USB
- i interesujący wygląd
Spójrzmy jak to wszystko sprawdza się w praktyce.
Toshiba L54 – praktyczny design
Toshiba L54 nie jest najpiękniejszym telewizorem jaki widziałem, ale biorąc pod uwagę, że to średnia półka cenowa, to Japończykom udało się pogodzić idealnie ograniczenia budżetowe z chęcią pokazania czegoś schludnego. Telewizor wpisuje się w jednolitą stylistykę sprzętu Toshiby i nie wygląda ani trochę gorzej od swoich droższych braci. Najważniejsze w konstrukcji tego telewizora jest jednak połączenie wyglądu, z praktycznością. Telewizor nie nadaje się za bardzo do wieszania blisko ściany, bo tylne złącza nie zostały skierowane w dół.
Poza tą jedną wpadką jest już tylko dobrze. Pilot ma duże, dobrze rozstawione przyciski, które łatwo znaleźć bez patrzenia na niego. Zgodnie z moimi przypuszczeniami klawisze do obsługi multimediów są umieszczone nieco zbyt daleko w stosunku do innych (sam dół), ale używa się ich rzadko i w ciągu ostatnich tygodni wykorzystywania pilota nie przeszkadzało mi to.
Dużym plusem jest za to przycisk szybkiego dostępu do multimediów umieszczony pod klawiszami nawigacyjnymi. Wystarczy jeden klik i lądujemy na podpiętym dysku USB. Znakomite i bardzo przydatne rozwiązanie.
Menu telewizora jest skonstruowane wedle podobnej zasady. Jest proste, ale bardzo przejrzyste i schludne. Jego główna część to zaledwie kilka, dużych ikon.
Bardziej szczegółowe opcje są umieszczone w tradycyjnych tabelkach. Nic nadzwyczajnego, ale kolorystyka jest dobrana idealnie. Pasuje do srebrnych akcentów na obudowie telewizora, a dodatkowo sprawia, że czcionka jest perfekcyjnie czytelna.
Minusem menu Toshiby L54 jest fakt, że niektóre okna nie znikają z ekranu przy zmianach opcji, a dodatkowe menu Smart TV działa wolniej niż podstawowe (o czym później).
Toshiba 40L5435DG, którą testowałem, jest sprzedawana z dwoma parami aktywnych okularów 3D.
Jako ciekawostkę dodam jeszcze, że skala różnych funkcji w tym telewizorze jest ustawiona od 1 do 63 (np. poziom dźwięku, jasność itd.). Dość ciekawy zakres, który nie jest ani wadą, ani zaletą. Po prostu czymś nietypowym.
Toshiba L54 – komunikacyjny średniak
Pod względem komunikacji i funkcji internetowych ten model Toshiby jest typowym średniakiem. Nie ma tutaj niczego co szczególnie rzuciłoby nas na kolana, ale nie ma też dramatu, przez który rwali byśmy włosy z głów.
Toshiba L54 nie posiada funkcjonalności Miracast (klonowanie obrazu z komórki/tabletu w postaci 1:1), a jej przeglądarka internetowa nie obsługuje wszystkich, niezbędnych standardów i uprzykrza życie kursorem, który przy sterowaniu pilotem działa potwornie wolno. Jest to o tyle frustrujące, że nie ma możliwości wyłączenia sterowania za pomocą kursora (np. przeskakując z opcji na opcję). Przesuwanie go za pomocą pilota jest wolne i niewygodne.
O wiele lepiej system sprawdza się po podłączeniu myszki. Wtedy strzałka porusza się normalną prędkością i nawigacja jest o wiele wygodniejsza.
Telewizor nie wspiera najnowszej platformy Smart TV Toshiby – Cloud TV. W kwestii wyboru aplikacji zmienia to jednak niewiele. Obecnie w standardowym Smart TV tego producenta brakuje aplikacji Player, VOD.pl, Tuba.FM i Kinoplex. Pytałem o to jednak producenta i zapewnił mnie, że wszystkie z nich są już w produkcji i pod względem wyboru widgetów sieciowych różnice między Smart TV (modele L34 i L54), a Smart Cloud TV (L74, L94) dość szybko znikną.
Zakładamy że do końca sierpnia użytkownicy Smart TV z serii L34 i L54 będą mieli dostęp do wszystkich najważniejszych aplikacji dostępnych na Smart TV Cloud
– poinformował mnie jak zwykle bardzo profesjonalny i pomocny Piotr Golonka z polskiego oddziału producenta.
Przed Mundialem Toshiba dodała do swojej oferty kilka ciekawych aplikacji dla fanów piłki nożnej. Co nie zmienia faktu, że producent nie stawia obecnie na ilość, ale jakość programów, więc ich wybór jest dość ograniczony.
Minusem platformy Smart TV w modelu Toshiba L54 jest szybkość działania menu, które nie jest tak płynne jak menu standardowe. Na szczęście nie ma tutaj tragedii, a schludny wygląd platformy internetowej sprawia, że korzysta się z niej umiarkowanie wygodnie.
Do menu Smart TV przechodzimy przyciskiem z domkiem na pilocie. Jeśli włączymy telewizor i nie uruchomimy żadnego złącza czy funkcji, to pokaże się licznik przypominający nam, że mamy włączony telewizor. Fajny dodatek.
Multimedia i dźwięk
Obsługa kopii cyfrowych multimediów i jakość dźwięku w Toshibie L54 wypada przeciętnie.
Dźwięk mnie nie zachwycił. Telewizor jest zbyt cichy jak na mój gust, a do tego słychać charakterystyczne, lekko plastikowe trzeszczenie. Dodatkowe głośniki są w tym przypadku bardzo wskazane.
Z obsługą multimediów sytuacja jest trochę w kratkę. Z jednej strony telewizor po raz kolejny zachwyca bardzo wygodnym menu. Nie ma tutaj nadmiernych fajerwerków, ale wszystko jest tak przejrzyste, że za nimi nie tęsknimy. Po prostu szybko i bez problemu docieramy do funkcji, które nas interesują.
Telewizor odtwarza polskie napisy w formacie SRT i pozwala na zmianę ich ustawienia względem filmu. W czasie odtwarzania filmów mamy dostęp do opcji zaawansowanych obrazu.
Są jednak i wady. Mniejszą z nich jest brak zapamiętywania momentu, na którym skończyliśmy oglądać film. To coś, co da się rozwiązać aktualizacją systemową i mam nadzieję, że producent o nią zadba.
Większy problem, to brak wsparcia dla dźwięku DTS. W tym przypadku mówimy o decyzji biznesowej, związanej po prostu z pieniędzmi. Przypuszczam, że ten aspekt się nie zmieni.
Toshiba L54 – feeria kolorów i dużo gier
Po przejściu na najlepsze źródło obrazu, Blu-ray, naszym oczom jawi się taki obraz.
Firmowy tryb Kino przechodzi lekko w brąz, który widać szczególnie w scenach czarno-białych.
Znakomicie za to wypadają kolory. Szczególnie jeśli lubicie gdy są mocno podkręcone. Na zdjęciu poniżej widać je w trybie dynamicznym. Najlepiej prezentują się oczywiście stojąc na wprost telewizora. Przy odchyleniach w pionie nadal jest znakomicie. Z boku – trochę gorzej, ale nadal bardzo dobrze. Dla osób, które tak jak ja lubią ostre, jaskrawe barwy, to świetna rozrywka.
Przy odtwarzaniu z Blu-ray minusem jest brak dostępu do zaawansowanych funkcji telewizora. Gdy odtwarzamy filmy z USB mamy dostęp zarówno do „Quick menu” (najważniejsze opcje w postaci mniejszego menu) jak i wszystkich innych, zaawansowanych funkcji.
Podczas odtwarzania z Blu-ray podłączonego przez HDMI możemy skorzystać tylko z „Quick menu”, a więc ustalonych wcześniej opcji danego trybu obrazu. Możliwe, że rozwiązaniem tego problemu byłoby wyłączenie funkcji CEC w telewizorze, ale w innych modelach tego producenta (np. L74) opcje zaawansowane są dostępne nawet z włączonym CEC.
Do tworzenia 3D telewizor wykorzystuje aktywne okulary. Są one wygodne i łączą się z odbiornikiem bardzo szybko.
W obrazie stereoskopowym widać crosstalk (widoczne rozdzielenie obrazu dla lewego i prawego oka). Jego wielkość zależy od materiału. Nie ma tragedii, ale czasem jest niestety widoczny.
Większym problemem jest spadek jasności i jakości obrazu. Filmy 3D robią się o wiele ciemniejsze. W przypadku odtwarzania z USB to nie problem, bo możemy ręcznie podnieść parametry obrazu. W Blu-ray mamy dostęp tylko do funkcji zdefiniowanych wcześniej, więc jeśli byśmy chcieli np. jeszcze bardziej podkręcić podświetlanie matrycy, to musimy wyjść do menu głównego.
Niestety telewizor nie daje nam też możliwości ręcznej modyfikacji natężenia 3D, a w obrazie tego typu widać również spadek jakości (spójrzcie na poszarpane krawędzie).
Na pocieszenie są dwie inne właściwości Toshiby L54. Po pierwsze egzemplarz, który do mnie dotarł miał dość równomierne podświetlanie. Jedynie w dolnych rogach matrycy było widać małe „chmurki” jaśniejszej przestrzeni. Jednak nie na tyle duże, by zwracały uwagę podczas seansu.
Toshiba 40L5435DG znakomicie wypadła też w teście input laga. Miernik Leo Bodnara pokazał 28 msec (testowane na wszystkich złączach, w trybie dla graczy). Co więcej funkcja Gry jest dostępna tam gdzie być powinna – w menu trybów obrazu (pamiętacie jak głęboko ta funkcja jest ukryta np. w Samsungach?).
Przypomnę, że np. serwis CNET stosuje następujące standardy dla opisu input laga:
- Mniej niż 40 milisekund – dobry
- Pomiędzy 40, a 70 msec – przeciętny
- Powyżej 70 milisekund – zły
Pod względem szybkości reakcji Toshiba L54 jest więc znakomitym wyborem dla graczy.
Toshiba L5435 – schludny malec
Toshiba L5435 to telewizor stworzony dla konkretnego odbiorcy, który akurat w Polsce tworzy jedną z najliczniejszych grup konsumentów. Są to osoby, które szukają telewizora o przekątnej około 40-42 cali w cenie do 2000 zł.
Minusem dla odbiorców masowych będzie na pewno brak wsparcia dla dźwięku DTS, które może uprzykrzyć życie, jeśli wiele ze swoich filmów odtwarzacie z kopii cyfrowych. Dźwięk i Smart TV w tym modelu również nie rzucają na kolana.
Toshiba L54 wyróżnia się jednak znakomitym input lagiem, a więc dobrym wsparciem dla gier. Przyciąga również uwagę prostym, ale bardzo wygodnym menu i znakomitymi kolorami, które pozostają żywe nawet przy szerszych kątach patrzenia na telewizor.
Jest to schludny malec, który aby nas zachwycić musiałby się jeszcze trochę rozwinąć, ale póki co potrafi pokazać kilka sztuczek, którymi wzbudza uśmiech.