W Star Treku nie ma barier językowych. Nawet fioletowi Andorianie z czułkami mówią po angielsku. Wszystko dzięki automatycznym tłumaczom. Google i Microsoft są na najlepszej drodze, byśmy mieli je w rzeczywistości.
Nie wierzycie? To spójrzcie na co stać już Google Translate w wersji komórkowej. Na filmie widać jak system radzi sobie z tłumaczeniem w czasie rzeczywistym tekstu piosenki „La Bamba”. I to nie z tekstu wklejonego w przeglądarce, ale zdjęć.
Każdy z nas zna Google Translate i zapewne korzysta wielokrotnie w ciągu tygodnia. To już integralna część internetowej tkanki. System obsługuje obecnie 90 języków i codziennie jest używany około 200 milionów razy. Język polski został dodany do tej listy w maju 2008 roku. W obecnej formie system Google nie tylko tłumaczy tekst, ale potrafi go też czytać. Wraz z funkcją Text-to-Speech Google jest więc na najlepszej drodze do zrealizowania wizji o automatycznym tłumaczu ze Star Treka.
Fantastyka naukowa? Dawniej tak, dzisiaj to już praktycznie pewna przyszłość. I to bez jakichkolwiek ustępstw w stosunku do filmów i seriali. Ot chociażby symulowania naszego głosu. W Star Treku aktorzy mówią własnymi głosami, mimo że ich postaci porozumiewają się w obcych sobie językach. To oczywiste, biorąc pod uwagę, że to tylko filmy i seriale. Ale w przyszłości będzie to możliwe również w rzeczywistości. Nad takim rozwiązaniem pracuje np. Microsoft, który pokazywał już prototypowe funkcje symulowania głosu użytkownika na bazie wypowiedzi. Na poniższym filmie widać prezentację tego rozwiązania od około 7 minuty.
Póki co Skype umie tłumaczyć wypowiedzi na żywo z wykorzystaniem dwóch zdigitalizowanych głosów.
Definitywny koniec bariery językowej? Bardzo możliwe. Z takim tempem rozwoju tego typu technologii to tylko kwestia czasu. Oczywiście jeśli tylko będziemy w zasięgu internetu. Automatyczne systemu tłumaczenia tego typu zawsze potrzebują mocy obliczeniowej zaczerpniętej z chmury.
Kapitanie Kirk, jak mnie Pan słyszy?