Polacy też chcą dodać coś w kwestii wyświetlaczy przyszłości. Leia Diplay System, to polskie rozwiązanie mające dostarczyć bodźców jak z Gwiezdnych Wojen. Nie do końca się to udaje, ale efekt i tak jest ciekawy. Oto holografia, na jaką możemy liczyć w 2014 roku.
Filmy science fiction takie jak „Gwiezdne Wojny”, “Star Trek” czy “Raport Mniejszości” niejednokrotnie były inspiracją do powstania wielu wynalazków i nowych technologii na całym świecie. Do dziś jednak nauka nie jest w stanie dorównać wyobraźni twórców filmowych gadżetów. Powoli się to jednak zmienia, między innymi za sprawą polskiej firmy, która stworzyła i opatentowała ekran rodem z filmów science fiction
– czytam w oficjalnej informacji prasowej na temat tego projektu.
Czym on jest? To obraz wyświetlany w powietrzu.
Jak widać obraz jest wyświetlany za pomocą projektorów na kurtynie z pary wodnej. Nie jest to rozwiązanie rewolucyjne, ale polscy twórcy zapewniają, że w ich wydaniu zapewnia lepszą jakość.
Tworząc urządzenie zależało nam na tym, aby wiązka mgły była jak najcieńsza i laminarna (nieskłębiona) na możliwie najdłuższym dystansie. Tylko w takiej postaci pozostaje niemal niewidoczna i jednocześnie świetnie oddaje nawet najmniejsze detale obrazu
– tłumaczy Daniel Skutela – główny konstruktor LDS.
System na działać w dwóch wersjach:
- LDS S-95 – mobilna podstawa, ekran wymiarów 95 x 65 cm
- LDS X-300 – ekran o wymiarach 2 x 2,5 m i więcej, dzięki łączniu kilku urządzeń w jedno
Rozwiązanie jest sprzężone z Kinectem i Leap Motion, dzięki czemu możliwe jest wchodzenie w interakcję z wyświetlanym w powietrzu obrazem.
Twórcy snuja wizję wykorzystania tego typu rozwiązań na targach, w centrach handlowych, muzeach czy pokazach mody. Nie jestem aż takim optymistą, by spodziewać się wysypu zastosowań na każdym kroku, ale projekt jest ciekawy. Może nie aż tak bardzo jak prace prowadzone przez firmę Burton, której projekt pozwala na wyświetlanie hologramów w powietrzu bez udziału pary wodnej, ale jednak.
Przeczytaj również: Kiedy dostaniemy ekrany holograficzne?
Rozwiązanie Polaków ma swoje zalety. Pozwala na wchodzenie w obraz bez strachu o uszkodzenie wzroku wiązkami laserów. Obraz oczywiście jest rozmyty i w takiej postaci nigdy nie będzie w stanie zastąpić telewizora, ale jako dodatek do instalacji artystycznych czy urozmaicenie wydarzenia kulturalnego – czemu nie.
Trzymam kciuki za polski projekt.