Na targach IFA 2011 widziałem cyfrowe lornetki Sony DEV3 i DEV5. Już wtedy pisałem, że to pomyłka. Nowa wersja urządzenia utwierdza mnie w tym przekonaniu.
Zamysł jest tutaj bardzo prosty. Kamerę 3D zamknąć w postaci urządzenia przypominającego lornetkę, a całość powinna nakręcić się sama dzięki nietypowemu podejściu do tematu oraz oczywiście wspomnieniom podobnego gadżetu w filmach z serii Star Wars.
Problem polega na tym, że urządzenie, które widziałem w Berlinie było niewygodne, ciężkie, oferowało stosunkowo słaby zoom i było cholernie drogie jak na swoje możliwości (około 4000 i 5800 zł w zależności o modelu). Na domiar złego wcale nie oferowało zbyt powalającej jakości (więcej zdjęć w podlinkowanym wpisie).
W styczniu tego roku pisałem, że Sony planuje wydanie nowej wersji swojej cyfrowej lornetki. Urządzenie miało być o około 30% lżejsze niż poprzedniczki, być wodoszczelne i wykorzystywać w wizjerach ekraniki OLED. Dzisiaj znamy już szczegóły:
Sony DEV-50V
- rozdzielczość nagrania – 1080/60p 3D,
- zdjęcia – 20,4 mp,
- zoom – 0,8-25x (jeśli dobrze odczytuję specyfikacje, to zoom optyczny jest tylko 12x. Reszta to zbliżenie cyfrowe)
- stabilizacja optyczna,
- wizjer – 2x XGA OLED,
- wbudowany GPS,
- akumulator – NP-FV70, 3 godziny nagrywania w 2D,
- waga – 850 gramów,
- wymiary – 148,5 x 72,5 x 157,5 mm,
- cena – 2000 dolarów (około 6300 zł),
- premiera – czerwiec 2013.
Jest lepiej? Jest. Warto kupić? Jasne, że nie!
Lubię gdy producenci próbują nowych rzeczy i starają się zadowalać nerdowskie oczekiwania fanów pop kultury, ale wybaczcie – to jest nieporozumienie. Rozumiem, że Luke Skywalker używający takiego gadżetu w Gwiezdnych Wojnach jest cool i chcielibyśmy, by cyfrowa lornetka z funkcją nagrywania była tak znakomita jak w filmach, grach i książkach SF. W rzeczywistości jednak to jest nadal za ciężkie i niewygodne. 850 gramów trzymanych non stop przy oczach zaczyna bardzo szybko męczyć.
Na domiar złego kamera nie pozwala robić zdjęć 3D, potrzebuje około 11 luksów światła do pracy (za około 3500 zł można kupić np. kamerę Canon HF G10, która będzie pracowała zadowalająco przy mniej niż 5 luksach), a oferowane 3 godziny na baterii to mało (w 3D będzie jeszcze mniej). I do tego ta cena 6300 zł to kompletna pomyłka.
Dla kogo jest to urządzenie?
- Dla filmowców nie, bo skutecznie będzie można kręcić tylko z wysokości oczu, a to jest nudne.
- Wodoodporna obudowa i niektóre zdjęcia promocyjne sugerują, że dla pasjonatów podglądania zwierząt lub fanów sportów na żywo. Ale w takim razie powinna tu być bardziej wydajna bateria.
- Dla służb porządkowych, wojska, czy policji też nie, bo przecież zwykła lornetka lub aparat z teleobiektywem będzie tańszy i dokładniejszy.
Zostają gadżeciarze, ale ilu z nich będzie w stanie wydać 2000 dolarów na zabawkę?
Popieram inicjatywę, cieszę się, że Sony próbuje czegoś nowego, ale naprawdę nie widzę sensu, by to kupować. Szczególnie w takiej cenie.
Fot. John Kratz Flickr, Sony