Twórcy technologii 4K pragną podbić nasze serca i portfele. Prędzej czy później się im to uda, bo Ultra HD to naturalny rozwój ekranów. Jednak w tej konkretnej chwili (niezbyt) skromni blogerzy tacy jak ja muszą opanować nową technikę testowej gimnastyki.
Jak pamiętacie testuję właśnie telewizor 4K Toshiba 65L9363DG. To 65-calowe monstrum ma matrycę rozdzielczości 3840 x 2160 pikseli i jest jedną z cegiełek budujących nowy świat HD. Taki w którym po przystawieniu nosa do matrycy nie będziemy już widzieli pikseli.
Ultra HD, rozdzielczości ponad 1920 x 1080 pikseli, są nowym konikiem producentów telewizorów, projektorów i ekranów. Jeśli myślicie, że w tym roku wszędzie było ich pełno, to poczekajcie do 2014. Czeka nas prawdziwy wysyp sprzętu 4K. Cieszy mnie to. Nawet jeśli jeszcze nie ma treści, a telewizory są drogie, to niech się popularyzują jak najszybciej. Czas na rozwój we właściwą stronę.
Obecnie 4K stawia przede mną jednak inne wyzwanie. To nauka testowej jogi, polegającej na odnajdywaniu strzępków treści, która mogłaby Wam pokazać o co w tym wszystkim chodzi. Jeśli myślicie, że zaprezentowanie wad i zalet 3D w testach jest trudne, to pomyślcie jak przedstawić jakość 4K w czasach gdy treści prawie nie ma, mało co odtwarza taką rozdzielczość, a zdjęcia w sieci i tak są w zwykłym HD, bo komu by się chciało czekać kilka minut na doczytanie wszystkich fotek :)
Testowanie 4K to gimnastyka, która potrafi zmęczyć. Na szczęście jak w przypadku każdych ćwiczeń i tym razem po skończonej pracy jest się zadowolonym i odprężonym. Bądź co bądź jeśli ktoś kocha piksele tak bardzo jak ja, to musi robić maślane oczy do ekranów, na których jest ich tak dużo. Nawet jeśli ich sprawdzenie przywodzi na myśl początki technologii Full HD gdy mało co było robione w takiej rozdzielczości.
Moje wygibasy już dobiegają końca i niedługo powiem Wam czy macie powód by podniecać się telewizorami 4K.