Nie samym Oculus Riftem VR żyje. Sony i Microsoft chcą też zachęcić nas do wirtualnych światów własnym sprzętem. Oto jak sprawdzają się w praktyce Project Morpheus i HoloLens.
Sean Hollister z Gizmodo miał okazję pobawić się osobiście zarówno hełmem do rzeczywistości wirtualnej Morpheus od Sony, jak i okularami do rzeczywistości rozszerzonej HoloLens Microsoft.
Pierwsze urządzenie, to dość standardowy hełm VR podobny do Oculus Rifta. Ma ekran OLED rozdzielczości 1920 x 1080 pikseli (po 960 x 1080 pikseli na oko), wyświetla obraz 120 Hz z opóźnieniem zaletwie 18 milisekund na polu widzenia 100 stopni. Najnowsza wersja została wyposażona w 9 diod LED pozwalających na śledzenie położenia gracza. Morfeusz ma zostać wprowadzony do sprzedaży na początku przyszłego roku.
HoloLens to nieco inna zabawka, o której pisałem już na blogu. Ma to być urządzenie nie do standardowego VR, ale rzeczywistości rozszerzonej. Obraz jest nakładany na przezroczystą szybkę, przez którą widzimy też prawdziwy świat. Połączenie animacji z naszym otoczeniem tworzy rzeczywistość rozszerzoną, w której możemy wykorzystywać funkcje multimedialne. Dokładne specyfikacje urządzenia i data jego premiery nie są znane.
Jak urządzenia sprawdzają się w praktyce?
Sony Morpheus pod względem hardware nie jest niczym wyjątkowym. To po prostu bardzo dobry hełm VR. W jego przypadku wszystko zależy od jakości gier. A tych, w wersji sprzedażowej, nie ma jeszcze zbyt wiele.
Mimo, że (podczas E3) Sony prezentowało prawie 20 gier, większość z nich jest jeszcze w fazie eksperymentalnej
– pisze wspomniany Sean Hollister.
Kilka z nich wygląda jednak ciekawie. Na przykłąd poziom interakcji z otoczeniem i potencjalny „fun” ze strzelania w grze The London Heist Getaway podnieca.
Są też pomysły bardziej nietypowe, jak np. VirZoom – wirtualna symulacja jazdy np. na koniu, podpięta do roweru. Połączenie ćwiczeń w zaciszu własnego domu, z wirtualną rzeczywistością i grą. Sprzęt do tego wariactwa ma kosztować około 100 dolarów i może okazać się najtańszym abonamentem na siłownię jaki będziemy mieli dostępny w przyszłym roku.
Spore problemy VR, zarówno od Sony jak każdej innej firmy, będzie miał z przykuciem gracza do gogli na dłużej. Podczas testów gry RIGS, strzelaniny FPP, w której gracz ma usiąść za sterami wielkich robotów, redaktor Gizmodo miał problemy z utrzymaniem uwagi.
Było mi trochę niedobrze gdy próbowałem w nią grać. A ponieważ w czasie walki nie możesz rozglądać się wokół siebie bardziej niż w normalnych grach, to nie widziałem za bardzo powodu by używać hełmu do VR
– napisał autor.
Dobrze zaprojektowane gry i gameplay, który nie męczy, ale wciąga, to jedno z największych wyzwań stojących prze twórcami sprzętu i oprogramowania dla VR. Na krótkich, dynamicznych reklamach to wygląda znakomicie, ale w rzeczywistości musi być zabawne, a nie męczące, przez wiele godzin.
Jeśli idzie o HoloLEns Microsoftu, to Sean miał okazję zagrać za jego pomocą w Minecrafta i na Gizmodo napisał po prostu, że wbrew obawom wszystko co widzieliśmy na prezentacji producenta w czasie E3 2015 jest prawdziwe. Sprzęt jest nieco za ciężki i wymaga dopracowania pod względem ergonomii, ale za pomocą jednej komendy Place World obraz z gry można umieścić na dowolnej, płaskiej powierzchni i wchodzić w interakcję oglądają go z dowolnego miejsca.
Minusem sprzętu Microsoftu jest wąskie pole widzenia, które utrudnia nawigację po wirtualnym świecie. Gracz musi przez to więcej ruszać głową w poszukiwaniu elementów świata czy narzędzi, które normalnie widziałby na skraju wzroku. Niestety ten element sprzętu Microsoftu raczej nie ulegnie zmianie.
Mimo to, jeśli producent nie porzuci tego projektu i wyda go oficjalnie, to HoloLens może być najciekawszym sprzętem do rzeczywistości rozszerzonej jaki do tej pory widzieliśmy.
Jedno jest pewne. Rzeczywistość niedługo zostanie przemodelowana i przeniesiemy się do świata wirtualnego w nowy, fascynujący sposób.